Lodowe piekno do blekitu ;-)
Ciągle w moim życiu powraca hasło Islandia.
Niby mieszkałam tam TYLKO trzy lata, niby jest tam trudno, czasami niebezpiecznie, zimno, ciemno i tak dalej.
Ale – coś jest w tym miejscu na Ziemii.
Spędziłam tam naprawdę dobry czas, pracując, podróżując, spotykając się z przyjaciółmi i robiąc zdjęcia.
Powiedzmy, że różne odcienie szarości zimową porą, czasami wielomiesięczny brak słońca, skoki cisnienia i zimna wilgoć nie są najprzyjemniejszym doświadczeniem , ale...
Jak pojawia się kawałek błękitnego nieba i wychodzi słońce, to jest pięknie do obłędu.
Robiąc porządki na komputerze znalazłam swoje zdjęcia zrobione kilka miesięcy temu, kiedy udało mi się powrócić tam na kilka tygodni.
ZACHWYT, po prostu zachwyt.
Nie nad jakością zdjęc, aż taka arogancka nie jestem 😉, ale nad doskonałym pięknem natury.
Tak wiem, to nie jest łatwy kraj do życia, ostatni wybuch wulkanu pokazał nam ludziom, jak malutcy jesteśmy w konfrontacji z żywiołem, ale...
Jeden dzień w podróży,
TYLKO dwa jeziora, do których spływają topniejące jęzory lodowca, i czarna plaża z lodowymi diamentami...
Tutaj nie ma co pisać, trzeba tam pojechać i zobaczyć, bo zdjęcia nie oddają przestrzeni, czystości powietrza, wiatru i zapachu oceanu.
Zapewniam, że wpada się w rodzaj euforii, której nie można opanować, i która daje kopa na kawał czasu potem.
I zapomina się o wszystkich minusach bycia TAM.
I nie, nikt mi nie płaci za bycie ambasadorką Islandii, (a szkoda 😉) jestem po prostu wielkim fanem wyspy, z wszystkimi za i przeciw.
To co, do zobaczenia TAM?
Bo pomimo tego, że jestem teraz tutaj, (Texas), to jednak TAM - ciągle jestem Tutejsza😉
Komentarze