Opowiesc o zeglarzu


Porcik w Keflaviku, Islandia

         Kiedy wypływasz na rejs, nigdy nie wiesz, gdzie i kiedy dopłyniesz. Możesz mieć plan, mapy, możesz sprawdzić prognozę pogody, dopilnować, żeby jacht był sprawny a załoga zgrana i doświadczona. Możesz zwiększyć prawdopodobieństwo dotarcia do określonego portu, w określonym czasie. Ale nigdy nie wiesz na pewno.

Gdzieś na Bałtyku

     Może wydarzyć się tysiąc rzeczy, na które nie masz wpływu, i trzeba się po prostu dostosować, nabrać pokory, pokłonić Neptunowi. Żeglarstwo uczy dystansu do siebie i swoich planów, jak chcesz się uczyć, oczywiście. 

Wejście do Kopenhagi


          Powiedzmy, że rejs idzie w miarę gładko, morze jest trochę wzburzone, nie tam, żeby zaraz sztorm, po prostu płyniesz na krótkiej fali z zachodu, wiatr wieje ze wschodu, a ty płyniesz na północny-zachód... no trochę kiwa, powiedziałabym, że niektórym robi się nawet wymiotnie. 

Zatoka Biskajska

      Jesteś pod pokładem i próbujesz spać w swojej koi, ale giba cię, turla we wszystkie strony. Nie jest niebezpiecznie, ale nie możesz spać, jeść, słyszysz dużo niepokojących hałasów, czujesz dziwne wibracje,  nie masz żadnego wpływu na to , co sie dzieje z jachtem, ale - nie masz też ŻADNEJ odpowiedzialności. 

Śpiąca załoga, gdzieś na Bałtyku

       Ktoś inny steruje, trymuje żagle , sprawdza mapy. Dasz radę, przetrwasz... I przychodzi moment zmiany wachty, kiedy to Ty masz stanąć za sterem, ubierasz się w te wszystkie wodo - wiatro odporne sztormiaki, pod spodem polary na cebulkę, może jest zimno i deszczowo, może akurat jest noc. Taka powiedzmy piąteczka na Bałtyku, czwarta rano we wrześniu. 

Morze Północne

Trochę się boisz, trochę cieszysz, ale generalnie - nie masz wyboru - jest twoja wachta. Ten moment, kiedy stajesz za kołem sterowym, przejmujesz wszystkie informacje o kursie, prognozie pogody, pozycji, kiedy jest ci zimno, i marzysz o powrocie do ciepłej koi, gdzie - jednak- było całkiem przyjemnie, w porównaniu do tego miejsca na pokładzie. Podwójne rękawice, czapka i kaptur, sprawdzasz busolę, żagle, kurs, i... tak trzymać.

Wybrzeże Hiszpanii


          Kiedy płyniesz na żaglach i próbujesz utrzymać kurs, to masz bardzo dużo zmiennych, które musisz ogarnąć - wiatr, fale, bezwładność jachtu, możesz przeliczać w głowie te wszystkie dane, wtedy można wylądować w wariatkowie, albo można wziąć głeboki oddech, i połączyć się z... właściwie, to nie wiem z czym, z jachtem? Wszechświatem? Czy to ważne, jak TO nazwiemy? 

Chorwacja

Wiatr spycha cię z kursu, więc musisz kontrować, ale musisz tez uważać na żagle, fale i znowu kontrujesz, musisz pilnować swojego kursu, wykorzystać maksymalnie wiatr - wtedy szybciej płyniesz, ale - jak nie trzymasz kursu - nadkładasz drogi, tracisz czas... Naprawdę dużo zmiennych - a ty chcesz dopłynąć do portu najszybciej jak się da.

Adriatyk

       Najpierw amplituda wychyleń koła sterowego jest zwykle całkiem duża, zanim złapiesz rytm, płyniesz takim trochę zygzakiem, i cały dowcip polega na zmniejszeniu tego kąta wychyleń prawo-lewo, idealnie kiedy nie ruszasz kołem, tylko płyniesz prosto - ale to na silniku. Nie ma takiej opcji, kiedy jesteś pod żaglami - jacht tańczy, i na początku to taka troche walka, aż się połączysz, dostroisz, jesteś jachtem. I wiatrem. I morzem. 

Bałtyk

Nie myślisz, nie sprawdzasz kursu co dziesięć sekund, nie rozglądasz się nerwowo, ktoś ci przynosi termokubek gorącej kawy, i to jest właśnie szczęście. Jest tylko szum morza i wiatru, i Ty, ze swoim szczęściem. W takiej głośnej ciszy. Nie płyniesz może w linii prostej, ale już cię nie rzuca, nie walczysz, tylko delikatnie regulujesz kierunek, i właśnie teraz nabierasz szybkości, i płyniesz coraz spokojniej - Ty, czyli jacht i cała załoga, bo to ty jesteś sternikiem, Ty jesteś odpowiedzialny za wszystkich.

Karaiby

     To jest to, czego się bałeś? To absolutne szczęście? Spokój i połaczenie z wszystkimi żywiołami? A niech jeszcze zrobi się szarówka, i po wypadaniu deszczowych chmur zacznie się wschód słońca - orgazm w locie. Już się nie boisz niczego, nie miotasz w prawo i w lewo, nie marzniesz - po prostu lekko korygujesz kurs.

Morze Norweskie

I płyniesz, i czujesz się jak młody bóg - bo jesteś częścią czegoś większego, i każda twoja komórka wibruje na tej samej częstotliwości co wszechświat.  Czy to łatwe? Tak brzmi? To super, powinno tak brzmieć. Zapomniałam wspomnieć, o absolutnej obecności w tu i teraz, o doświadczeniu,  o obserwacji morza, żagli i pogody - Neptun nie wybacza arogancji i bezmyślności.

Morze Norweskie

   Mówię o innym etapie  - ze strachu i strefie komfortu, przez przejęcie sterów - w nerwach, walce, szamotaninie, po spokój i współpracę z wszystkimi i wszystkim. To ciągle my i jacht, morze i wiatr, ale jakże inaczej.

Chorwacja

       Dużo łatwiej płynie się i steruje, kiedy masz jasno wyznaczony port docelowy, kochasz wszystkie etapy podróży, i naprawdę chcesz tam dopłynąć, wtedy wszystko ci sprzyja, ludzie i żywioły, przynajmniej ja tak to czuję. A ponieważ wszystko jest wszystkim - jeżeli nasze życie jest takim jachtem? Pięknym, powiedzmy piętnastometrowym, drewnianym jednomasztowcem, i my w nim.

Zatoka Biskajska

Najpierw w strachu, z lekkimi mdłosciami pozwalamy komuś kierować swoim życiem. Mówić nam, co mamy robić, jesteśmy może niezbyt szczęśliwi, ale w miarę bezpieczni i jest duza szansa, że przetrwamy ten rejs. 

Morze Północne

A czasami wychodzimy z tej smutnej strefy komfortu, i przejmujemy ster - miotamy się, walczymy, mamy oczy dookoła głowy, wszędzie widzimy zagrożenie. Amplituda wychyleń koła sterowego jest naprawdę duza, czasami jacht prawie przewraca się, ale... walczymy.  

Norwegia, fiord za kołem podbiegunowym, ujście jęzora lodowca

Aż złapiemy dystans do rzeczywistości, zaczniemy spokojniej oddychać, wyciszymy emocje, nabierzemy doświadczenia i zaufamy sobie i ludziom, i wszechświatowi, Bogu i energii. Juz nie będzie walki i szarpaniny, tylko spokojna płynna żegluga, i radość w każdej sekundzie, i poczucie jedności. I wtedy dopiero nabieramy rozpędu, dobrze jest wiedzieć, co jest naszym celem, żeby nie kręcić sie w kółko.

Port w Reykjaviku, Islandia

 Czy dałoby sie przeskoczyć od razu z punktu zero do etapu trzeciego? Pewnie tak, taki Budda na przykład ;-) Ja bym chciała tam być, i pozostać, już nie robić kroków do tyłu - po prostu płynąć :-) Jeszcze ciągle zdarza się, że coś mnie wybija z rytmu, z medytacji, i znowu wpadam w amplitude emocji, oskarżeń, walki i rozpaczy, ale coraz rzadziej... coraz rzadziej... ;-) 

Delfin z góry, ;) gdzieś koło Francji

Aha, i nie wiem niestety, jaki jest mój port docelowy, ale doceniam każdą sekundę rejsu, i jestem otwarta na wszystkie opcje... a może jednak, dookoła świata? To mi trochę zajmie... , a w jakim kierunku Ty płyniesz?

Martynika


                                                                                                                                  Tutejsza









Komentarze

Arleta Czyż pisze…
Super tekst. Solidaryzuję się i z tą czysto żeglarską jak i tą zawartą "między wersami" treścią. W znacznie mniejszej skali niż Ty, ja też żegluję przez życie. I gdybym miała powiedzieć, gdzie jest mój port docelowy (nie licząc Hilo , czy Fiddler's Green), to powiedziałabym, że mam ten port w sobie i zabieram w każdy rejs. Pozdrawiam.
Anka G. pisze…
Jak zawsze fajnie się czyta.. zaskakujesz przemyśleniami, odniesieniami i refleksją nad życiem. Pisz kochana i wydaj książkę. Twoja energia jest zaraźliwa!

Popularne posty z tego bloga

Na zaglach

Port Aransas